Strona:Mali mężczyźni.djvu/176

Ta strona została uwierzytelniona.

„Jest tu po jednéj sztuce dla każdego: a w liście wyrażono, co się komu należy. Babunia z Azyą same zajmowały się pieczywem i truchleję na myśl, coby się ze mną stało, gdybym tego nie był oddał.“
Wśród śmiechu i żartów zostały rozdane ciasteczka, i tak: Dan otrzymał rybę, Alfred skrzypce, Adaś książkę, Tomek małpkę, Stokrotka kwiatek, Andzia kółko, z którém miała przebiedz dwa razy jednym tchem, w koło domu; Emil gwiazdkę: dla tego, że się zajmował astronomią; Franz omnibus, gdyż przepadał za powożeniem; Nadziany tłustą świnię; a dla malców były ptaszki, kotki i króliki, mające czarne oczki z rodzenków.
„Już pora odjechać. Gdzie moja złotowłosa? Mama gotowa tu przybiedz po nią, jak nie wrócę wcześnie,“ rzekł wuj Teodorek, skoro znikła ostatnia okruszynka.
Franz poszedł po dziewczynki do ogrodu, a tymczasem Artur z Ludką rozmawiali przed domem.
„Jakże się sprawia Iskra?“ zapytał, bo go bardzo bawiły figle Andzi i prześladował nią panią Ludwikę.
„Doskonale; nabiéra ładnego ułożenia i zaczyna się wstydzić dawnéj dzikości.“
„Czy jéj chłopcy tego nie utrudniają?“
„Owszem, przyznaję; ale ja także czuwam i widzę wielkie postępy. Musiałeś zauważyć, jak się ładnie uścisnęła z tobą za ręce i jaka gościnna dla Beci. Stokrotka dobry przykład jéj daje i pewna jestem, że za kilka miesięcy zobaczymy cuda.“
Tu, uwagi pani Ludwiki przerwało ukazanie się Andzi, która co tchu popędzała ognisty zaprząg, złożony z czterech chłopców; a za nią, Stokrotka wiozła Becię w taczkach. Kapelusze im pospadały, włoski rozwiały się, bicz trzaskał, taczki podskakiwały w górę, a dziatwa biegła wśród tumanów kurzu.