Strona:Mali mężczyźni.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

dzić sobie i być pożytecznymi ludziom. Mam nadzieję że dopną tego celu. Co się tyczy muzyki, to będziesz jéj miał dowoli, ale wpierwéj musisz się wzmocnić. Chodź teraz do dozorczyni żeby cię wykąpała, a jutro ułożymy razem jaki ładny plan.“
Alfred mocno ściskał jej rękę, i niemogąc zdobyć się na słowa, dziękował spojrzeniem. Wprowadziła go do obszernego pokoju, gdzie się krzątała gruba niemka z twarzą tak okrągłą i wesołą, że wyglądała jak słońce, którego promienie wyobrażała szeroka falbanka u czepka:
„To Humlowa, dozorczyni; dobrą ci kąpiel przyrządzi, obetnie włosy i posłuży we wszystkiém. Łazienka jest tam oto. Co sobotę w wieczór, kąpiemy najpierw małych chłopców i pakujemy ich do łóżek, a tymczasem starsi kończą śpiewać. No, Robciu, wskakuj.“
Mówiąc to wszystko, rozebrała pani Bhaer synka, i zanurzyła go w długiéj wanience, w pokoiku przyległym do dziecinnéj sypialni.
Były tam dwie wanny prócz miednic, tusz i szafliczków do moczenia nóg. Alfred rozkoszując się w wodzie, patrzył na te dwie kobiety jak myły kilku małych chłopaków, ubierały ich w nocną bieliznę i kładły do łóżek. Ma się rozumieć że się nie obeszło bez psot, któremi wszystkich rozśmieszali, póki ich sen nie zmorzył. Alfreda również dozorczyni umyła, następnie obwinąwszy w kodrę, posadziła przy kominku, i obcinała mu właśnie włosy, kiedy nowi chłopcy wpadli do łazienki, robiąc wrzawę i plusk, jakby gromada rozswywolonych wielorybów.
„Alfred będzie tu dziś spał, bo jak się zakaszle w nocy, to mu się dasz napić ziółek z siemiena lnia-