mieniłyby się jutro, więc mię to bynajmniéj nie gniéwa, bo się chłopcy rozgrzewają po kąpieli.“ Rzekła pani Bhaer dobiérając skarpetki.
„Jakaż — to miła szkoła!“ Zawołał Alfred. „Dziwaczna,“ odparła pani Bhaer ze śmiechem, „ale jak widzisz, nie męczy się tu dzieci surowością, ani zbyteczną nauką. Z początku zakazywałam tego figlowania w nocnych koszulach, ale gdy się to na nic zdało, weszliśmy w taki układ: co sobotę w wieczór wolno im ciskać na siebie poduszkami, ale za to w inne dni muszą kłaść się spokojnie. Zrobiłam próbę, i powiodła się; jak nie do trzymają kiedy słowa, nie ma swawoli; w przeciwnym razie, odwracam zwierciadła, stawiam lampy w bezpiecznych miejscach, poczém mogą figlować dowoli.“
„To śliczny pomysł!“ rzekł Alfred. Brała go chętka należéć także do téj bitwy, ale nieśmiejąc się z tém odezwać pierwszego wieczoru, zdaleka się tylko przyglądał ożywionéj zabawie.
Tomek stanął na czele napastników, Adaś znów bronił swego pokoju z szaloną odwagą, i szybko za sobą układał poduszki, w miarę jak były ciskane; więc nareszcie pozbawieni municyi, rzucili się chłopcy, by ją odebrać. Nie obeszło się bez kilku drobnych wypadków, ale nikt nie zwracał uwagi na to; każdy dawał i odbiérał głośne razy z niezamąconą wesołością, a poduszki latały jakby grube płaty śniegu. Nakoniec pani Bhaer spojrzawszy na zegarek, zawołała:
„Dosyć tego! daléj, do łóżek! który z was nie usłucha, będzie skazany na karę!“
„Jakoż to kara?“ zapytał Alfred, zaciekawiony, co się stanie z przestępcą, który nie ulegnie téj ochmistrzyni dziwacznéj wprawdzie, ale przejętéj dobrem powszechném.
„Nie będzie należał do zabawy, na przyszły raz,“
Strona:Mali mężczyźni.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.