„Male wody tlopelti
Piastu zialnecta male
Twozą ocean wielti,
Twozą tlaje wspaniale.
Male slówta zycliwe,
Wieltą tozyść oddają,
Twozą scęście plawdziwe,
Zycie w laj zamieniają.“
w końcu zaczął klaskać w rączęta, ukłonił się powtórnie, i pobiegł ukryć główkę na kolanach matki, odurzony swém powodzeniem, bo oklaski były szalone.
Dick i Dolo nie pisali, tylko im zalecono przyglądać się zwyczajom zwierząt i owadów, i zdawać ustną sprawę ze spostrzeżeń. Dickowi przypadło to do smaku, i zbiérał zwykle dużo wiadomości; wystąpił więc skoro go przywołano, i spojrzawszy na zgromadzenie swém jasném, ufném okiem, tak poważnie opowiadał, że się nikt nie uśmiéchnął, nawet z jego ułomnego ciałka, bo się przez nie piękna i prosta dusza przebijała.
„Jam się przyglądał ważkom, i czytałem o nich w książce Dana, a teraz sprobuję opowiedziéć com zapamiętał. — Mnóstwo ich lata w koło stawu; są błękitne, mają duże oczy, przejrzyste skrzydełka, i bardzo ładnie wyglądają. Schwytałem jednę, żeby się przyjrzéć; nigdy w życiu nie widziałem tak pięknego owadu. Na pożywienie, łapią mniejsze od siebie istotki; a polując, wypuszczają z siebie jakiś osobliwy haczyk. Lubią promienie słońca, i wirują po całych dniach.— Cóż to ja więcéj miałem powiedziéć? Aha! już wiem! Jajeczka składają w wodzie; idąc na same dno, wylęgają się w mule. Z nich, wykluwają się jakieś brzydkie istotki, których nazwy nie wiem. Są one brunatne, często się przeistaczają, i ciągle rosną.