chociaż są niewidzialne,“ odparł wuj Fritz, opiérając mu rękę na główce.
„My sobie wyobrażamy ze Stokrotką, że aniołki muszą miéć takie skrzydła, jak to, co Dan pokazywał przez szkło; tylko zapewne są miększe i ze złota.“
„Sądźcie o tém jak się wam podoba, i starajcie się, aby wasze skrzydełka były równie błyszczące i piękne; tylko nie odlatujcie jeszcze długi czas.“
„Ja nie odlecę,“ odrzekł Adaś, i dotrzymał słowa.
„Bądźcie zdrowi, chłopcy; muszę teraz odejść, ale was pozostawiam z nowym profesorem historyi naturalnéj,“ powiedziała pani Ludwika, bardzo zadowolona z ubiegłego dnia.
Gospodarka dobrze się powiodła dzieciom owego lata, i w sierpniu z wielką uciechą zebrały plony. Jakubek i Antoś uprawiali kartofle, jako korzystny towar; zebrawszy ich bowiem, wraz z drobnymi, trzy ćwierci, sprzedali po wysokiéj cenie ojcu Bhaer, który zawsze potrzebował wielkiéj ilości, na użytek domowy. Emil i Franz poświęcili się zbożu, i zwieźli spory zapas do stodoły; poczém zmielone na mąkę, z tryumfem przywieźli znów do domu, ciesząc się, że przez długi czas będą z niéj ciasteczka i różne przysmaki. Pieniędzy przyjąć za nią nie chcieli, i Franz powiedział „Choćbyśmy sieli zboże do końca życia, nie wypłacimy się nigdy za wszystko, co wuj dla nas uczynił.“