A zatém jarzyny składane na ofiarę tym domowym bóstwom, były darem pożądanym, właściwym i klasycznym.
Stokrotka miała same kwiatki w ogródku; całe lato kwitł on i pachniał coraz inaczéj. Bardzo była przywiązana do swych grządek, wolne chwile spędzała wśród nich, i tak wiernie i tkliwie pielęgnowała róże, bratki i groszek cukrowy, jakby swe lalki, lub przyjaciołki. Przy każdéj sposobności wysyłała do miasta bukiety, i w domu niektóre wazony były oddane jéj szczególnéj pieczy. Rozmaite miluchne bajeczki roiła o swych kwiatach, ku uciesze młodszéj dziatwy. Robiła śliczne laleczki z ponsowych i białych makówek, strojąc je w szarfy z trawek. Te osóbki pływały poważnie po cichym stawie, w czółenkach ze strączków, o żaglach z listów różanych.
Andzia coraz gorliwiéj hodowała lecznicze zioła i różne pożyteczne rośliny. W sierpniu, bez ustanku zrywała je, suszyła, układała, i zapisywała w książce, jaki z któréj pożytek. Robiła wiele różnych doświadczeń; wprawdzie z początku zdarzały się liczne pomyłki, ale się stała tém ostrożniejszą, żeby nie dać komu bylicy, zamiast przetacznika łąkowego.
Dick, Dolo i Robcio raz w raz skopywali swoje ogródki, i więcéj tam było ruchu i krzątaniny, jak we wszystkich innych. Dwaj pierwsi uprawiali pasternak i marchew, z upragnieniem wyglądając chwili, kiedy te szacowne jarzyny dojrzeją. Dick pokryjomu obejrzawszy swę marchew, zasadził ją poraz drugi, i przyznał wówczas słuszność Silasowi, że jeszcze na nią za wcześnie.
Robcia planem były cztery małe dynie, i jedna bania tak olbrzymia, że dwie osóbki mógły w niéj usiąść wygodnie. Musiała pochłonąć w siebie wszyst-
Strona:Mali mężczyźni.djvu/286
Ta strona została uwierzytelniona.