Fryderyk i Adolf, czyli Dick i Dolo, mieli po ośm lat. Z początku Dolo bardzo się jąkał; ale się z tego wyleczył stopniowo, bo niewolno było szydzić zeń, a przytém pan Bhaer odzwyczajał go, przymuszając do powolnéj mowy. Byłto sobie dobry chłopaczek, wcale niezajmujący i pospolity, ale rozwijał się tam pomyślnie, oddając się tak obowiązkom jak przyjemnościom, ze spokojném zadowoleniem i z pewną powagą.
Biedny Dick miał garb na plecach, lecz tak wesoło znosił to kalectwo, że Adaś z właściwą sobie oryginalnością zapytał pewnego razu: „Czy garb wyrabia w ludziach dobry humor? Jeżeli tak jest, to chciałbym także być garbatym.“ Dick był zawsze pogodny i starał się podążać we wszystkiém za innymi chłopcami, bo dzielną miał duszę, pomimo wątłego ciałka. Przybywszy do Plumfield, bardzo był drażliwy na swe kalectwo, ale wkrótce zapomniał o niém, gdyż nikt się nie ważył wytykać go, z powodu, że pani Bhaer ukarała jednego z chłopców, gdy się roześmiał raz z tego biédaka.
„Bóg nie uważa na to, bo chociaż mam plecy garbate, to dusza moja jest prostą,“ rzekł ze łkaniem do swego prześladowcy. Państwo Bhaer przy pomocy téj idei zdołali rozbudzić w nim wkrótce wiarę, że ludzie także miłują duszę jego i o tyle tylko zwracają uwagę na ciało, by się litować i dopomagać mu w znoszeniu téj niedoli.
Pewnego razu, gdy chłopcy bawili się w menażeryę, jeden z nich zapytał: „Dick, jakiém ty będziesz zwierzęciem?“
„Dromaderem; alboż nie widzisz garbu na plecach?“ odparł z uśmiechem.
„Dobrze, mój drogi, ale zamiast dźwigać ciężary,
Strona:Mali mężczyźni.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.