Strona:Mali mężczyźni.djvu/323

Ta strona została uwierzytelniona.

nie, i znaleziono biédaka na poddaszu z poranionemi podeszwami i wypaloną kurtką.
„Prosimy o drugę jeszcze historyę,“ odezwał się Alfred, gdy ustał śmiéch.
Zanim pani Ludwika zdążyła zadowolnić nienasyconego chłopca, wszedł Robcio do pokoju ciągnąc za sobą kołderkę, i biegnąc prosto do matki, jako do bezpiecznego schronienia, rzekł ze słodką twarzyczką:
„Usłyszałem wielką wrzawę, więcem myślał, że się co stało, i przyszedłem zobaczyć.“
„Jakto, szkaradny chłopcze, — przypuszczałeś, żem zapomniała o tobie?“ zapytała matka, udając surową minę.
„Nie; ale mi się zdawało, że Mamie będzie miło zobaczyć mię tutaj,“ odrzekł niespodziany gość.
„Milejby mi było widziéć cię w łóżeczku, więc ruszaj z powrotem, mój Robciu.“
„Każdy co tu wchodzi, musi opowiedziéć historyjkę; więc ponieważ tego nie potrafisz, umykaj lepiéj.“
„I owszem, potrafię! Często opowiadam Teodorkowi o niedźwiedziach, o księżycach i o małych muszkach, które brzęcząc mówią różne rzeczy,“ odparł malec, chcąc bądź co bądź, pozostać.
„Opowiédz-że co, a potém daléj, w drogę! rzekł Dan, gotując się by go wynieść na barkach.
„Dobrze, ale pomyślę troszeczkę,“ powiedział Robcio, i przytulił się do kolan matki, która pieszcząc go, odezwała się:
„To wyskakiwanie z łóżeczka o niewłaściwéj porze, jest familijną wadą. Adaś często robił to samo; a co do mnie, koczowałam po całych nocach. Małgosi nieraz się zdawało że się dom pali, i wysyłała mię na dół dla przekonania się, a jam zostawała tam