„Czy ciocia nam nie powié przez ten czas drugiéj historyi?“ zapytał Adaś.
„Umiem już tylko jednę krótką, powiastkę o skrzyni do drzewa,“ powiedziała pani Ludwika, widząc, że Robcio ma jeszcze siedm ziarnek do zjedzenia.
„Będzie w niéj mowa o chłopcu?“
„Cała jest o chłopcu.“
„A czy prawdziwa?“ zapytał Adaś.
„Co do słowa.“
„Ach, to dobrze! Proszę opowiadać.“
„Jaś mieszkał z matką w maleńkiéj chatce. Ponieważ byli biédni, musiał jéj dopomagać w pracy; ale o ile lubił książki, o tyle nienawidził ręcznych robót, i byłby się chciał uczyć całymi dniami.“
„Jakie to dziwne! Ja znowu książek nie cierpię, a ręczne zajęcia lubię,“ rzekł Dan, z góry potępiając za to Jasia.
„Różni ludzie są na świecie: jedni pracują głową, inni rękami, a wszyscy są pożyteczni, i dla wszystkich znajduje się odpowiednie miejsce. Sądzę jednak, że kto się oddaje naukom, powinien téż umiéć pracować rękami, w razie potrzeby, i odwrotnie — pracujący ręcznie, powinien zajmować się niekiedy książką,“ powiedziała pani Ludwika, znacząco spoglądając na Dana i Adasia.
„Ja z pewnością pracuję!“ zawołał Adaś, pokazując z chlubą trzy nagniotki na maleńkiéj rączce.
„A ja się uczę!“ dodał Dan, i z westchnieniem wskazał na tablicę pełną zgrabnych cyfr.
„Zobaczymy, co Jaś robił. Nie chciał on być samolubnym, ale kochająca matka pozwalała zajmować się tém, co mu sprawiało przyjemność, sama ciężko pracując, żeby mógł miéć książki i wolny czas do czytania. Pewnéj jesieni, Jaś zapragnął pójść do
Strona:Mali mężczyźni.djvu/325
Ta strona została uwierzytelniona.