„Patrz!“ zawołała Andzia, i z taką siłą machnęła ręką, że o mało księżniczce nie spadła z główki korona.
W téj chwili ukazała się rzecz, stanowiąca największy tryumf téj sztuki: oto cztery duże brunatne szczury, u których łebki były wcale ładne, a czarne perełki błyszczały w nich, jakby żywe, ciągnęły — a raczéj tak się miało zdawać — duży kosz, zrobiony z połowy owéj bani, osadzonéj na żółtych kółkach od wózka Teodorka. Na koźle siedział ładniutki i rzeźwy woźnica, w peruce z waty, w stosowanym kapeluszu, czerwonych spodeńkach i galonowanym fraku. Tak energicznie trzaskał z długiego bicza, i tak mocno szarpał ponsowe lejce, że się rumaki żwawo poruszały. Byłto Teodorek, który swą uroczą osóbką zajął uwagę całéj publiczności. Artur odezwał się nawet, że gdyby znalazł równie okazałego woźnicę, zaraz wziąłby go do służby. Skoro stanął kocz, matka chrzestna posadziła w nim księżniczkę, która na odjezdném przesyłała publiczności całusy, pokazując szklanne pantofelki. Różowy ogon od sukni wlókł się po ziemi, bo choć ten ekwipaż był wykwintny, trzeba przyznać, że ciasno w nim było Jéj Wysokości.
Potém nastąpił bal. Panienki ukazały się wystrojone i jaskrawe, jak pawie. Andzia wybornie przedstawiała dumną siostrę, zamiatając posadzkę długim ogonem, i upokarzała damy, istniejące jedynie w jéj wyobraźni. Książę, umieszczony na jakimś chwiejącym się tronie, przybrany we wspaniałą koronę, rozglądał się do koła, bawił się mieczem i podziwiał kokardki u swych trzewiczków. Gdy Cinderella weszła, poskoczył ku niéj, pytając kto ona, poczém wziął ją do tańca; siostry jéj zaś szemrząc, chowały się po kątach.
Strona:Mali mężczyźni.djvu/342
Ta strona została uwierzytelniona.