profesor wybaczał mu nieco mniejsze przykładanie się do innych nauk; zwłaszcza iż wiedział, że każdy najlepiéj to wykonywa, w czém ma upodobanie. Gdy zaniedbał jaką ważną lekcyę, odbierano mu na jeden dzień, skrzypce i smyczek, — co dlań było największą karą.
Stokrotka miała wielki pociąg do muzyki, i szczególne poszanowanie dla każdego co grał. Często ją więc zastawano siedzącą na wschodach pod drzwiami Alfreda, podczas gdy się oddawał ćwiczeniom. Sprawiało mu to wielką przyjemność i starał się grać jak najlepiéj dla swéj niewidzialnéj słuchaczki, która niechcąc nigdy wejść do pokoiku, szyła na progu, lub bawiła się lalką, z wyrazem rozmarzenia na twarzyczce. Ciocia Ludwika zobaczywszy ją w tym stanie, myślała zazwyczaj „jakaż ona podobna do mojéj Elżbietki!“ i odchodziła po cichu, by jéj nawet swoją obecnością, nie zatruwać błogiéj chwili. Alfred bardzo był przywiązany do pani Bhaer, ale jeszcze więcéj do zacnego profesora, który z ojcowską troskliwością czuwał nad tym nieśmiałym, wątłym chłopcem, cudem wyratowanym z łódki, przez dwanaście lat niemiłosiernie miotanéj na wzburzonem morzu życia. Anioł stróż musiał rozciągać opiekę nad biedakiém, bo chociaż ciało ucierpiało, dusza zdawała się nieuszkodzoną, i wydobyła się na ląd w stanie takiéj niewinności, jak dziecię wyrwane z toni. Pewno zamiłowanie w muzyce utrzymywało w nim błogi spokój, mimo otaczającéj go dysharmonii, — przynajmniéj tak dowodził pan Artur Laurence, a musiał być doświadczony w tym względzie. Bądź co bądź, ojciec Bhaer miał prawdziwą przyjemność w rozwijaniu przymiotów Alfreda i leczeniu go z wad, a nowy ten wychowanek okazywał się tak uległym
Strona:Mali mężczyźni.djvu/61
Ta strona została uwierzytelniona.