Strona:Mali mężczyźni.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.

wystającém oknem; Stokrotka odsunęła ją więc, wydała radosne „ach!“ a potém stała, z rozkoszném zdumieniem przypatrując się... czemu? jak się wam zdaje?“
Pod oknem umieszczoną była duża podstawa na któréj, z jednéj strony wisiało i stało, mnóstwo różnych garnuszków, rynek, patelni i rądelków, z drugiéj mały serwis porcelanowy do obiadu i herbaty, w środku zaś był piec do gotowania; ale nie blaszany, bo na nic by się nie zdał — tylko z prawdziwego żelaza, i dosyć duży, aby wyprawiać uczty dla licznego grona zgłodniałych lalek. Najlepsze ze wszystkiego było to, że się palił rzeczywisty ogień, że istotna para wychodziła z dziobka od maszynki do herbaty, i że przykrywka aż odskakiwała w górę, tak się gotowała woda. W miejscu jednéj szyby szklannéj, wprawiono blaszaną, z otworem na mały kominek, i prawdziwy dym wychodził na dwór tak naturalnie, że przyjemnie było patrzéć. Skrzynka z drzewem, i szaflik z węglami stały na boku, w górze wisiały ściéreczka, szczotka i miotełka; koszyczek do miasta stał na stoliczku, służącym zazwyczaj Stokrotce do zabawy, a na poręczy jéj krzesełka, wisiał biały fartuszek, i śliczny czépeczek. Słońce zaglądało ciekawie, jak gdyby je bawił ten widok, piecyk szumiał aż miło, kociołek wypuszczał parę, nowe blaszane naczynia błyszczały na ścianach, ładny serwis porcelanowy stał szeregiem: jedném słowem, była to tak ładna kuchenka, jakiéj tylko mogło dziecko zapragnąć.
Po pierwszym wykrzyku, Stokrotka stała cichutko, ale oczki jéj, żywo przenosząc się z jednego przedmiotu na drugi, błyszczały coraz bardziéj; a gdy nareszcie spoczęły na uradowanéj twarzy cioci Ludki, uścisnęła ją, mówiąc: