Strona:Mali mężczyźni.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

Stokrotka czuwała nad całą gromadką, jak męcząca, natarczywa, lecz uprzejma gospodyni — wszakże się widuje takie i przy większych stołach — i robiła honory z tak niewinném zadowoleniem na twarzyczce, jakie się rzadko u kogo napotyka.
Beefsteak bardzo był twardy, więc go nożyki nie mogły krajać; kartofle nie przyrumieniły się dokoła, groch zbił się w masę; ale goście przez grzeczność nie uważali na te drobiazgi, a gospodarz i gospodyni zajadali z apetytem, do pozazdroszczenia. Zebrawszy garnuszek śmietanki, tak się ucieszyła Stokrotka, że jéj to wynagrodziło utratę torcików, a wzgardzone wpierwéj ciastko od Azyi, okazało się szacownym skarbem, gdy je podano na wety.
„Jak żyję, nie jadłam tak wybornego obiadu! czybym nie mogła miéwać téj przyjemności codzień?“ zapytała Stokrotka, oblizując talérze i wyskrobując z nich resztki.
„Możesz codziennie gotować po lekcyach, lecz wolę, żebyś zjadała swoje potrawy o zwyczajnych godzinach, a na śniadanie wystarczy ci kawałek piernika. Dziś uszło to, jak na pierwszy raz, ale trzeba się trzymać porządku. Jeżeli masz ochotę, to po południu będziesz mogła co przyrządzić do herbaty,“ rzekła pani Bhaer, którą bardzo ubawił ten obiad, chociaż nie otrzymała nań zaproszenia.
„Pozwól mi ciociu, zrobić sufleciki z jabłek dla Adasia, bo je bardzo lubi, i tak jest przyjemnie odwracać je i posypywać cukrem!“ zawołała Stokrotka, czule wyciérając żółtą plamkę na przełamanym nosku Anabelli, która nie chciała jeść grochu, z powodu słabości, łatwo dającéj się wytłumaczyć zbyt lekkim strojem.
„Jak poczęstujesz Adasia, to inni będą się także napiérać, a wszystkim nie podołasz.“