Strona:Mali mężczyźni.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.

Salusia, któréj się sprzykrzyło ciągle otwiérać pudełko od pigułek, gdzie była wsypana.
„Sól, to jak dobry humor: prawie wszystko nabiéra smaku, gdy się jéj dosypie szczyptę, moja Stokrotko,“ odezwał się wuj Fritz, który przyszedł, żeby jéj przybić kilka gwoździ, do zawieszania rądelków.
„Nie zostałeś zaproszony na herbatę, wujaszku, ale ci dam parę ciastek, które nie będą kwaśne,“ rzekła Stokrotka, wyciągając wiosniane usteczka, żeby mu podziękować całusem.
„Fritz, jak mi będziesz przerywał wykład, to ja także wejdę do klasy, gdy będziesz uczyć łaciny. Czyby ci się to podobało?“ zapytała pani Bhaer.
„I bardzo, spróbuj tylko,“ odrzekł, poczém zaczął śpiéwać, chodząc po całym domu, jakby olbrzymi dzięciół.
„Wsyp sody do śmietany, a skoro zakręci się, jak mówi Adaś, wléj ją w mąkę i bij jak będziesz mogła najmocniéj. Rozgrzéj potém patelnię, wysmaruj dobrze masłem i smaż, dopóki nie przyjdę.“
Stokrotka tak hałaśliwie i mocno biła trzepaczką, że śmietana musiała się zapienić. Gdy jéj nalała trochę na patelnię, suflet rosł, jakby czarodziejską laską dotknięty, a Adaś łykał nań ślinkę. Pierwszy spalił się naturalnie, bo zapomniała o maśle, ale po tym wypadku, wszystko się już wiodło, i kuchareczka wyłożyła na talérz sześć ślicznych ciasteczek.
„Zdaje mi się, że wolałbym to jeść z melasem niż z cukrem,“ odezwał się Adaś z fotelu, na którym zasiadł, nakrywszy stół nowym i osobliwym sposobem.
Poproś Azyę, to ci go da trochę,“ odparła Stokrotka, idąc umyć rączki w łazience.
Przez tę chwilę, kiedy nie było nikogo w dziecinnym pokoju, stała się tam rzecz okropna! Bukiet