Strona:Manifest powszechnej miłości.pdf/2

Ta strona została skorygowana.

nia się pokrwawionych miljonów nie wzruszą jej: szalejąca pożoga wojny jest dla niej nikłą skierką, „iskrą tylko, jedną chwilką“, a troski i zgryzoty doczesne są wobec niej tym, czym pyłek wobec Himalajów.
Niezmiennie i natarczywie, bez względu na najstraszliwsze kataklizmy dziejowe, wytężać się będzie myśl człowiecza ku istocie bytu. Wiecznie brzmieć będzie pytanie: co to wszystko znaczy? Skąd idę i dokąd? I poco? Utworzyły się tedy olbrzymie pokłady myślowe, historja filozofji stała się jakby paleontologją myślenia. Za potężnymi zwiastunami pociągnęły rzesze wyznawców, wielcy nauczyciele wydali wielkich uczniów, hodujących pieczołowicie myśl Bożą w sobie i dociekających prawdy coraz głębiej i coraz niecierpliwiej. Tysiące Kolumbów strawiło życie w podróży odkrywczej do Nowego Świata w sferze ducha, skrywającego tajemnicę wszystkich tajemnic. Dróg ku niemu jest ilość nieskończona, lecz śród tych dróg jedna najpiękniejsza, słoneczna i złota droga: niezawodna, choć zwodnicza, ciernista — bo różami usłana, długa — bo w nieskończoność biegnąca, — Droga Poezji, tej wiecznej, nieprzemijającej, jedynej prawdy, jedynej oczywistości i wiedzy.
Jest ona „światopoglądem“, specjalnym aż tak cudownym ujęciem Wszystkiego, jest metodą poznawczą i samym poznaniem, środkiem i celem, krzesiwem i ogniem... Gonitwa wieków stwarza dla poezji nowe formy, lecz jądro jej pozostaje zawsze jednakowe. Słowacki, Beethowen czy Leonardo, św. Franciszek, Goethe czy Mickiewicz, Platon, Szekspir czy Dostojewski, — ci wszyscy popychacze świata naprzód zapatrzeni są w jeden punkt, szukają tego samego, choć każdy przemawia inaczej: zmienia się oblicze wieków, a przeto zmieniają się i formy, w których się prawda wieczysta poetów uzewnętrznia.
Szukamy głosów nowych; szukamy olbrzymich zwierciadeł, potężnych soczewek, któreby zogniskowały w sobie jaknajwięcej promieni bytu, któreby cisnęły jaknajdalsze perspektywy, objęły jaknajszersze widnokręgi, wchłonęły w siebie wszystko — wzdłuż, wszerz, wgłąb, wzwyż, — i ukazały spragnionym oczom naszym jaknajwięcej! A zwłaszcza teraz, kiedy po niesłychanej burzy dziejowej, której świadkami jesteśmy, runie tysiąc starych ołtarzy, a z gruzów tysiąc nowych powstanie! Teraz, gdy ludzkość wstąpi w nową epokę i magistra vitae, poezja, pozbędzie się wszystkiego, co było deklamacją, pięknostką, karmelkiem dla rozpoetyzowanych panien, wybujałym indywidualizmem i kanonem estetycznym! Kiedy przestanie być dekoracją i przyjemnością, na którą można sobie w święto pozwolić, przestanie być wirtuozowstwem i przywilejem niepowołanych rozwichrzeńców, samozwańczych „poetów“, wygłaszających po kawiarniach europejskich emfatyczne tyrady o „wyższych dziesięciu tysiącach“, — a stanie się uniwersalna i kosmiczna, duchowa i cielesna, religijna i naukowa (z zastrzeżeniem, które niżej), współczesna i demokratyczna, ucząca pochwały życia i śmierci.
I oto w połowie ubiegłego stulecia rozległa się taka imponująca pieśń jednego z najgenjalniejszych twórców świata, pieśń, która jest, powinna być, kamieniem węgielnym duszy współczesnej i jej przyszłości.

2.

Szczytem twórczości — sztuki — poezji — filozofji (nazwijmy to, jak chcemy) jest zawsze uczucie religijne: świadomość istnienia czegoś wielkiego, mistycznego, świadomość wszechobecności Bożej, uniwersalnej idei, przenikającej życie fizyczne, moralne i duchowe ludzkości. Religja, naprzekór wszystkim mędrkom, chytrym nauczeńcom, eleganckim sceptykom i zblazowanym estetykom naszej współczesności, jest Musem, jest czynnikiem taksamo niezbędnym w życiu ludzkości, jak woda, ogień i powietrze. Nie mówię tu oczywiście o religji dogmatycznej, katechizmowej, nakazującej wierzyć i spełniać pewne obrzędy. Dusza