Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 01.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

tystycznych”, zawsze swobodnie związanych, w swojej skromnej studenckiej prawie marynarce. Dziwiła się także płomiennym tyradom, w jakich piętnował często arystokrację, życie światowe, snobizm, „zaiste ów grzech o którym myślał święty Paweł, kiedy mówił o grzechu, dla którego niema odpuszczenia”.
Ambicja światowa była uczuciem tak dla niej niepodobnem do odczucia a nawet zrozumienia, że zdawało się jej bezcelowe wkładać tyle zapału w potępianie go. Co więcej, wydawało się babce niezbyt taktowne, aby pan Legrandin, którego siostra wyszła za mąż gdzieś w pobliżu Balbec za normandzkiego szlachcica, pozwalał sobie na tak gwałtowne ataki przeciw szlachcie, posuwając się aż do gromienia Rewolucji za to że ich wszystkich nie zgilotynowała.
— Cześć, przyjaciele! rzekł, idąc na nasze spotkanie. Szczęśliwi jesteście, że tak dużo tu przebywacie; ja muszę jutro wracać do Paryża, do swojej nory.
— Och, — dodał z owym łagodnie ironicznym i zrezygnowanym, nieco roztargnionym uśmiechem, który mu był właściwy — oczywiście są w moim domu wszystkie rzeczy bezużyteczne. Brak jedynie tego czego trzeba: wielkiego kawała błękitu, jak tutaj. Staraj się zawsze zachować kawał nieba nad swo-

136