i aksamitny, że w końcu byłem absolutnie niezdolny rozstrzygnąć który bym wybrał, tak jakby mi kazano wybierać na deser między ryżem à l’Imperatrice a kremem czekoladowym.
Wszystkie rozmowy z kolegami obracały się dokoła aktorów, których artyzm, mimo że jeszcze mi nieznany, był, pośród wszystkich form jakie przybiera Sztuka, pierwszą w której mogłem ją przeczuwać. Między sposobem w jaki ten lub inny aktor wygłaszał i cieniował tyradę, najdrobniejsze różnice zdawały się nabierać nieobliczalnej wagi. I, wedle tego co mi o nich mówiono, szeregowałem aktorów, podług skali talentu, w listy, które sobie przepowiadałem cały dzień i które w końcu stwardniały w moim mózgu krępując go swoją niewzruszonością.
Później, kiedy chodziłem do szkoły, za każdym razem kiedy w czasie lekcji — korzystając z tego że nauczyciel odwrócił głowę — korespondowałem z nowym przyjacielem, pierwsze moje pytanie było zawsze czy już był w teatrze i czy uważa że największym aktorem jest Got, drugim Delaunay, etc. A jeżeli, jego zdaniem, Febvre szedł dopiero po Thironie, albo Delaunay po Coquelinie, nagła ruchliwość jaką, tracąc swoją kamienną sztywność, Coquelin przybierał w moim mózgu aby przejść do drugiego rzędu, oraz cudowna zwinność i energja
Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 01.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.
146