energicznej i pospolitej twarzy. Piękna myśl malarza każe jej deptać skarby ziemi, ale absolutnie tak, jakby deptała winogrona aby z nich wycisnąć sok, lub raczej jakby wstąpiła na worki aby wyleźć wyżej; ofiarowuje Bogu swoje płomienne serce, a raczej, powiedzmy, podaje mu je tak, jak kucharka podaje korkociąg przez okienko z sutereny komuś kto go zażąda z okna na parterze. „Zawiść” prędzej mogła już mieć jakiś wyraz zawiści. Ale i w tym fresku symbol zajmuje tyle miejsca i jest przedstawiony tak realnie; wąż, który syczy u warg zawiści jest tak gruby, wypełnia tak szczelnie jej wielkie otwarte usta, że, aby go móc pomieścić, mięśnie jej twarzy rozciągają się niby mięśnie dziecka nadymającego balon, a uwaga Zawiści — i nasza zarazem — całkowicie skupiona na czynności jej warg, nie ma prawie czasu na oddanie się zawistnym myślom.
Mimo całego podziwu jaki Swann głosił dla tych figur Giotta, długo nie znajdowałem żadnej przyjemności w oglądaniu ich w naszem studio, gdzie zawieszono kopje które mi przywiózł, owo Miłosierdzie bez miłosierdzia, Zawiść, która robiła wrażenie ryciny w dziele medycznem, objaśniającej ucisk języczka przez guz języka lub przez instrument operatora; Sprawiedliwość przypominająca swoją szarą i głupio regularną twarzą niektóre ładne
Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 01.djvu/162
Ta strona została uwierzytelniona.
158