wszej części, która, zamknięta niemal sama w sobie, tworzy raczej urocze preludjum niż uwerturę do tej ogromnej kompozycji. Wprowadza nas w nią osoba opowiadającego, cały bowiem utwór pomyślany jest w formie jakgdyby pamiętnika. Proust bierze jako przewodnika swego sobowtóra, dając mu własne chorowite i przewrażliwione dziecięctwo, własne — zaledwie nieco przetworzone — wspomnienia rodzinne. Ale wogóle nie pytajmy zbytnio o „realja“, nie pytajmy o chronologję, przeciw której autor świadomie i rozmyślnie wykracza. Z dziecka urasta chłopiec, który czyni pierwsze nieśmiałe kroki w świecie; potem rozszerza się krąg jego znajomości; wchodzi — jak sam Proust — w arystokratyczne towarzystwo, ociera się o świat dwuznacznych uczuć przez despotycznego pana de Charlus i nieuchwytną Albertynę; przechodzi męki miłości i zazdrości, łamie się ze swojem twórczem powołaniem, aż wreszcie miraż życia roztapia się dlań w jedynej prawdzie sztuki. Dokoła tej figury opowiadającego, która to wysuwa się na pierwszy plan, to ginie w cieniu, grupuje się cały świat Prousta. W miarę ukazywania się tomów dzieła, czytelnicy rozmawiali o jego figurach jak o swoich osobistych znajomych, podobnie jak sto lat wprzódy o figurach Balzaka. Postacie te, mniej liczne niż u Balzaka, ale pulsujące nie mniej nasilonem życiem, przesuwają się w kartach powieści poprzez różne tomy; aby ułatwić czytelnikom orjentowanie się w tym „ruchu ludności“ uczynił p. Charles Daudet dla Prousta to, co swego czasu uczyniono dla Komedji Ludzkiej: wydał skorowidz osób i ich udziału w akcji
Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 01.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.
14