ku. Znudzona i zirytowana tem że musiała wstawać o północy dla pomywaczki, znalazła na widok tych samych cierpień których opis wyciskał jej łzy, jedynie niechętne pomruki, a nawet krwawe sarkazmy, kiedy myślała żeśmy już poszli i że jej już nie usłyszymy:
— Nie trza było tego robić, a nie byłaby się dowojowała! A przyjemność swoją miała! niechże teraz nie robi komedji. Musiał ten chłopak nie mieć Boga w sercu, żeby się tryksać z takiem coś. Och, dobrze to mówią w stronach mojej biednej matki:
Kto się w psim kuprze zadurzy,
Temu pachnie piekniej róży.
Kiedy wnuk Franciszki miał trochę kataru, spieszyła w nocy, nawet chora, zamiast się położyć, aby zobaczyć czy nie potrzebuje czego. Robiła cztery mile pieszo przededniem, aby zdążyć do swojej roboty. W zamian za to, ta sama miłość swoich i żądza utrwalenia przyszłej wielkości rodu, wyrażały się w stosunku Franciszki do innych służących w stałej zasadzie aby nie pozwolić żadnemu z nich zadomowić się u ciotki. To była zresztą sprawa jej ambicji, nie dać się nikomu zbliżyć do cioci Leonji. Wolała, nawet kiedy sama była chora, wstać aby podać wodę Vichy, niż dozwolić kuchcie wstępu do pokoju pani. I jak ten błonko-