Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

grać, badając czy nie odkryje tam jej motywu, znajdował w sobie obecność jednej z owych niewidzialnych realności w które przestał już wierzyć. Muzyka miała jakgdyby organiczny wpływ na jego oschłość duchową; odczuwał na nowo pragnienie i niemal siłę poświęcenia życia owym realnościom. Ale, nie mogąc się dowiedzieć czyj jest ów posłyszany przypadkowo utwór, nie mógł się o niego wystarać i zapomniał go w końcu. Spotkał wprawdzie w ciągu tygodnia kilka osób, które były, jak on, na owym wieczorze i wypytywał się ich; ale wiele z nich przybyło po koncercie albo wyszło przedtem; niektórzy byli podczas muzyki, ale przeszli na rozmowę do innego salonu; inni zostali aby słuchać, ale słyszeli nie więcej od tamtych. Co do gospodarzy domu, wiedzieli że to jest nowy utwór, który zaangażowani artyści ofiarowali się zaprodukować; że jednak artyści owi pojechali następnie na tournée, Swann nie mógł się dowiedzieć więcej. Miał wprawdzie przyjaciół muzyków, ale, mimo że sobie przypominał odrębną i niepodobną do określenia rozkosz jaką mu sprawiła ta fraza, mimo iż miał przed oczami jej rysunek, nie był wszelako zdolny im jej zanucić. Potem przestał o tem myśleć.
Otóż, ledwie młody pianista w salonie pani Verdurin zaczął grać, nagle, tuż po wysokiej nucie wytrzymanej przez dwa takty, Swann ujrzał, jak zbliża

133