spotkania Odety, że Swann nie znajdował już ani jednej myśli, ani jednego wspomnienia, poza którem mózg jego mógłby odpocząć. Zaledwie że powiadał sobie, że owo możebne spotkanie u Prévosta, wrazie gdyby się urzeczywistniło, byłoby prawdopodobnie, jak inne, czemś bardzo nikłem. Jak co wieczór, znalazłszy się z Odetą, rzucałby na jej ruchliwą twarz ukradkowe spojrzenia odwracane natychmiast z obawy aby w nich nie dojrzała przypływu pragnień i nie przestała wierzyć w jego bezinteresowność. Zaledwie mógłby o niej myśleć, zbyt zajęty szukaniem pozorów, któreby mu pozwoliły nie pożegnać jej zaraz i upewnić się, nibyto od niechcenia, że ją ujrzy nazajutrz u Verdurinów; to znaczy przedłużyć na tę chwilę i odnowić jeszcze jeden raz zawód i mękę jakie mu sprawiała czcza obecność tej kobiety, do której zbliżał się, nie śmiejąc jej objąć.
Nie było Odety u Prévosta; Swann uparł się szukać jej we wszystkich restauracjach na bulwarach. Aby zyskać na czasie, sam przepatrując jedne, posłał do drugich stangreta Rémi (dożę Loredana Rizza), na którego czekał później — sam nie znalazłszy nic — we wskazanem miejscu. Powóz nie wracał; Swann wyobrażał sobie nadchodzącą chwilę to jako moment, w których Rémi powie: „Ta pani jest”, to znów jako ów, w którym powie: „Tej pani nie ma nigdzie”. W ten sposób widział przed sobą koniec
Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.
162