Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/196

Ta strona została uwierzytelniona.

inne. Jeżeli szedł drugi raz na sztuczydło w rodzaju Serge Panine, jeżeli starał się oglądać powożącego Oliviera Métra, to dla słodyczy przebywania w duchowym świecie Odety, dzielenia wszystkich jej gustów. Ten czar jej bliskości dawały Swannowi utwory lub miejsca, które Odeta lubiła; i był mu on bardziej tajemniczy, niż urok dzieł lub widoków piękniejszych, ale które mu jej nie przypominały. Zresztą, straciwszy potrosze wiarę w intelektualne zapały swojej młodości, bezwiednie ostudzone sceptycyzmem światowca, Swann myślał (lub przynajmniej tak długo to myślał, że powtarzał to jeszcze), że gusty nasze nie mają żadnej bezwzględnej wartości, że wszystko jest rzeczą epoki, klasy, i polega na modach, z których najpospolitsze tyleż są warte co najwytworniejsze. Uważał, iż waga, jaką Odeta przykłada do bytności na jakimś wernisażu, nie jest w zasadzie czemś śmieszniejszem, niż przyjemność jaką on sam niegdyś znajdował w tem aby być na śniadaniu u księcia Walji. Tak samo, nie uważał, aby zachwyt Odety nad Monte Carlo lub nad Righi był niedorzeczniejszy niż jego upodobanie w Holandji, która znów w oczach Odety była brzydka, i w Wersalu, który jej się wydawał smutny. Toteż wyrzekał się swoich gustów, znajdując słodycz w powiadaniu sobie że czyni to dla niej, dla Odety, że chce czuć i lubić jedynie razem z nią.

192