Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/226

Ta strona została uwierzytelniona.

— Rzadko widziałam panią Verdurin w tak dobrem usposobieniu.
— Co to jest właściwie ta Verdurin, ex-kokota? spytał Forcheville malarza, któremu zaproponował wspólny powrót.
Odeta patrzała z żalem za oddalającym się Forchevillem, nie śmiała się wykręcić od powrotu ze Swannem, ale w drodze była kwaśna, a kiedy spytał jej, czy ma wstąpić, odparła: „Rozumie się”, wzruszając niecierpliwie ramionami.
Kiedy wszyscy goście wyszli, pani Verdurin rzekła do męża:
— Widziałeś, jak Swann głupio się śmiał, kiedyśmy mówili o pani La Tremoïlle?
Zauważyła, że przed tem nazwiskiem Swann i Forcheville kilka razy opuścili słówko „de”. Nie wątpiąc, iż chcieli tem okazać że ich nie onieśmielają tytuły, naśladowała ich ambit, ale nie dobrze pochwyciła jego formę gramatyczną. To też błędny sposób mówienia odnosił zwycięstwo nad republikańską niezależnością pani Verdurin; mówiła także „ci de la Tremoïlle”, lub raczej, skrótem używanym przez piosenkarzy i karykaturzystów, którzy łykali „de”, „d’ La Tremoïlle”; ale odbijała to sobie, mówiąc: „Pani La Tremoïlle”. — „Księżna”, jak powiada Swann — dodała pani Verdurin z ironicznym

222