Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/228

Ta strona została uwierzytelniona.

Swann, to skrachowany genjusz, mała figurka, zawistna o wszystko co ją przerasta.
W rzeczywistości nie było „wiernego”, któryby był mniej złośliwy od Swanna. Ale wszyscy oni mieli tę ostrożność, aby zaprawiać obmowę staremi dowcipami, małą dawką ciepła i serdeczności, podczas gdy widziano perfidję w najlżejszem zastrzeżeniu Swanna, który nie raczył się zniżać do utartych zwrotów w rodzaju: „Mówię to bez cienia złej intencji”. Istnieją autorowie, u których najmniejsza śmiałość oburza, dlatego że nie pogłaskali wpierw gustów publiczności i nie poczęstowali jej komunałami do których przywykła; z tego samego powodu Swann oburzał pana Verdurin. U Swanna, jak u tych pisarzów, nowość stylu kazała wierzyć w szpetotę intencyj.
Swann nie wiedział jeszcze o niełasce grożącej mu u Verdurinów i nadal widział ich śmieszności w różowem świetle, poprzez swoją miłość.
Zazwyczaj spotykał się z Odetą aż wieczór; ale w ciągu dnia, bojąc się ją zmęczyć swemi wizytami, rad byłby bodaj zaprzątnąć jej myśli; wciąż szukał sposobności przypomnienia się jej, ale w miły dla niej sposób. Jeżeli w oknie kwiaciarni albo u jubilera zachwycił go jakiś krzew lub klejnot, pierwszą myślą Swanna było posłać je Odecie; wyobrażał sobie, że ona podzieli przyjemność jaką on od-

224