przez stół, przy Forcheville’u, który należał obecnie do wiernych, przy malarzu, przy doktorze Cottard:
— Tak, wiem, że pan ma swój bankiet; zatem zobaczę pana dopiero u siebie, ale niech pan nie przychodzi za późno.
Mimo że Swann nigdy dotąd poważnie nie zaniepokoił się sympatją Odety do któregoś z wiernych, odczuł głębokie szczęście, słysząc jak ona odsłania w ten sposób, wobec wszystkich, ze spokojnym bezwstydem, ich cowieczorne spotkania i jego uprzywilejowaną sytuację w jej sercu. Niewątpliwie, Swann uświadamiał sobie często, że Odeta nie jest pod żadnym względem kobietą niezwykłą; a przewaga, jaką posiadał nad istotą o tyle odeń niższą, nie miała w sobie nic, coby mogło czynić tak pochlebnem publiczne uznanie jego praw. Ale, od czasu jak spostrzegł, iż wielu mężczyznom Odeta wydaje się czarująca i pożądana, działanie jej urody na innych obudziło w Swannie bolesną potrzebę opanowania kochanki całkowicie, w najdrobniejszych cząsteczkach jej serca. I zaczął przywiązywać niezrównaną cenę do owych chwil spędzanych u Odety, kiedy ją sobie sadzał na kolanach, każąc jej paplać co myśli o tem i owem, kiedy robił bilans jedynych dóbr, na których posiadaniu zależało mu obecnie na ziemi. Toteż, po tym obiedzie, wziąwszy Odetę na bok, nie omieszkał podziękować jej gorąco, starając się ją
Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/236
Ta strona została uwierzytelniona.
232