łoby się nawet od niej. Cnoty, pamięć zmarłych, pietyzm dziecka, nie byłyby dla niej przedmiotem kultu, tem samem nie znajdowałaby świętokradzkiej rozkoszy w ich profanowaniu. Sadyści w rodzaju panny Vinteuil to są istoty tak wyłącznie uczuciowe, tak z natury cnotliwe, że nawet rozkosz zmysłów wydaje się im czemś złem, przywilejem złych. I kiedy zdobędą się na to aby się jej poddać na chwilę, wówczas starają się wejść w skórę ludzi złych i wcisnąć w nią swego wspólnika, aby mieć złudzenie, że się wymknęli na chwilę ze swojej duszy, delikatnej i czułej, w nieludzki świat rozkoszy. I zrozumiałem, jak bardzo panna Vinteuil pragnęłaby tego, kiedym widział, jak niepodobna jej jest to osiągnąć. W chwili gdy pragnęła być tak inną od ojca, najbardziej przypominała mi obyczaje i wyrażenia starego nauczyciela fortepianu. Było coś, co profanowała o wiele więcej niż jego fotografję, coś co wciągała w swoje rozkosze, ale co ją od nich odgradzało, nie pozwalając jej kosztować ich wprost; to było właśnie jej podobieństwo do ojca, błękitne oczy jego matki, które przekazał córce niby klejnot rodzinny; to były owe uprzejme gesty, które, pomiędzy grzech panny Vinteuil a nią samą wsuwały frazeologję i mentalność nie stworzone dla tego grzechu, przeszkadzając jej odróżnić go od licznych obowiązków grzeczności, których przestrzegała za-
Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/58
Ta strona została uwierzytelniona.
54