dycz w pompie i w radości, charakterystyczne dla niektórych ustępów z Lohengrina, dla niektórych płócien Carpaccia, coś co pozwala zrozumieć, że Baudelaire mógł dać dźwiękowi trąby epitet „rozkoszny”.
O ileż, od owego dnia, w spacerach moich w stronę Guermantes, wydało mi się jeszcze boleśniejsze niż dawniej nie mieć talentu i musieć się nazawsze wyrzec pisarskiej sławy! Żal, jakim mnie to przejmowało, wówczas gdym został sam marząc trochę na uboczu, przyprawiał mnie o takie cierpienie, że, aby go nie czuć dłużej, duch mój — sam z siebie, przez rodzaj samoobrony wobec bólu — zaprzestawał całkowicie myśleć o wierszach, o powieściach, o przyszłości poetyckiej, na którą mój brak talentu zabraniał mi liczyć. Wówczas, całkiem poza temi zainteresowaniami i nie wiążąc się z niemi niczem, nagle jakiś dach, blask słońca na kamieniu, zapach przydrożny, kazały mi się zatrzymać dla osobliwej przyjemności jaką mi dawały; zdawało mi się zarazem, iż, poza tem co widzę, kryją one coś, do czego mnie zapraszają i czego mimo wysiłków nie mogę odkryć. Ponieważ czułem że to znajduje się w nich, stałem w miejscu, nieruchomy, patrząc, oddychając, starając się wyjść myślą poza obraz lub zapach. I jeżeli mi trzeba było dogonić dziadka, iść dalej, starałem się odnaleźć je zamykając oczy, siliłem się przypom-
Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.
77