Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/114

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja! więc ci ludzie mają dobra po całym świecie! Jakżebym chciała być na ich miejscu!
— Nie państwo Cambremer, ale jej rodzice; ona jest z domu Legrandin, przyjeżdżała do Combray. Nie wiem, czy pani wiadomo, księżno, że pani jest hrabiną Combray i że kapituła winna jest pani tenutę.
— Nie wiem co mi jest winna kapituła, ale wiem że proboszcz doi ze mnie co rok sto franków, bez czegobym się chętnie obeszła. Bądź co bądź, ci Cambremer mają nazwisko bardzo osobliwe. Kończy się w samą porę, ale kończy się bardzo licho, rzekła śmiejąc się księżna.
— Zaczyna się nie o wiele lepiej, odparł Swann.
— W istocie, ten podwójny skrót!...
— Jakgdyby ktoś bardzo zirytowany i bardzo dobrze wychowany nie ośmielił się dopowiedzieć pierwszego słowa.

— Skoro nie mógł się wstrzymać aby nie zacząć drugiego, wolałby już skończyć pierwsze, żeby już położyć kropkę[1]. Zabrnęliśmy w dowcipy doprawdy w uroczym smaku, mój drogi Lolo; ale jakie to nieznośne nie widywać już pana, dodała przymilnie; tak lubię z panem rozmawiać. Niech

  1. Niewybredna gra słów oparta na nazwisku Cambronne, i na nazwie rzeczy, z którą nazwisko to się skojarzyło.
110