ry; charakter pana des Laumes był nieco oschły, ale uczciwy i zdrowy. Co się tyczy pana d’ Orsan, nawet w najsmutniejszych okolicznościach Swann nie spotkał człowieka, któryby się doń zbliżał z serdeczniejszem słowem, z dyskretniejszym i subtelniejszym gestem. Tak dalece, że Swann nie mógł zrozumieć mętnej nieco roli, jaką przypisywano panu d’Orsan w jego stosunku z pewną bogatą kobietą; za każdym razem kiedy myślał o p. d’Orsan, musiał wyeliminować tę złą reputację, nie do pogodzenia z tyloma niewątpliwemi oznakami delikatności. Przez chwilę Swann czuł że mu się w głowie mroczy; zaczął myśleć o czem innem aby odzyskać nieco światła. Następnie miał odwagę wrócić do tych refleksji. Ale wówczas, od niepodejrzewania nikogo, trzeba mu było się przerzucić do podejrzewania wszystkich. Ostatecznie, Charlus lubił Swanna, miał dobre serce. Ale to był neuropata; jutro może będzie płakał, dowiadując się że Swann jest chory, a dziś, z zazdrości, z gniewu, pod wpływem jakiejś nagłej obsesji, zapragnął mu sprawić przykrość. W gruncie, ten typ ludzi najgorszy jest ze wszystkich. Z pewnością książę des Laumes nie jest ze Swannem ani w przybliżeniu tak serdecznie jak Charlus. Ale temsamem nie ma w stosunku do niego tylu drażliwości; przytem to jest natura bez wątpienia chłodna, ale równie niezdolna do nikczem-
Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/139
Ta strona została uwierzytelniona.
135