z przekonywującą i kłamliwą słodyczą. Mówię ci zawsze tylko o tem co wiem, a zawsze wiem o wiele więcej niż mówię. Ale ty jedna możesz złagodzić swojem wyznaniem to, co mi cię każe nienawidzić, dopóki o tem wiem tylko przez innych. Przebaczam ci wszystko, skoro cię kocham; gniew mój nie pochodzi z twoich postępków; ale z twojego fałszu, z twojego niedorzecznego fałszu, każącego ci uparcie przeczyć rzeczom, które wiem. Jakże ty chcesz, abym cię mógł nadal kochać, kiedy widzę jak mi coś twierdzisz w żywe oczy, jak mi przysięgasz na coś o czem wiem że jest kłamstwem. Odeto, nie przedłużaj tej chwili, która jest torturą dla nas obojga. Jeżeli chcesz, będzie za chwilę koniec; będziesz uwolniona odemnie raz na zawsze. Powiedz mi na ten swój medalik, jasno, czy robiłaś kiedy takie rzeczy.
— Ależ ja sama nie wiem, wykrzyknęła z gniewem; może bardzo dawno temu, nie zdając sobie sprawy z tego co robię, może parę razy.
Swann wziął w rachubę wszystkie możliwości. Ale widać rzeczywistość jest czemś bez żadnego związku z możliwościami, tak samo jak pchnięcie nożem jest bez związku z lekkiem falowaniem chmur nad naszą głową, skoro te słowa „parę razy” zarysowały się niby znakiem krzyża na sercu Swanna. Rzecz
Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/149
Ta strona została uwierzytelniona.
145