gnął kolejno rozmaite wiersze na tę część koperty która nie miała bibułki, jedyną przez którą można było czytać.
Mimo to, nie widział dobrze. Zresztą, to nie miało znaczenia; widział dosyć, aby sobie zdać sprawę, że chodzi o błahy epizod, nie mający nic wspólnego ze stosunkiem miłosnym. Była tam mowa o jakimś wuju Odety. Swann wyczytał wprawdzie na początku wiersza: „Miałem rację”, ale nie rozumiał co Odeta miała rację uczynić, kiedy nagle słowo, którego nie mógł odcyfrować zrazu, ukazało mu się i oświeciło sens całego zdania: „Miałam rację żem otwarła, to był wuj”. Otwarła! zatem Forcheville był tam, kiedy Swann zadzwonił i Odeta wyprawiła go; stąd ów turkot.
Wówczas przeczytał cały list. Z końcem listu Odeta usprawiedliwiała się, że postąpiła sobie z Forchevillem tak bez ceremonji; wspominała, że zapomniał u niej papierośnicy: to samo zdanie, które napisała do Swanna po jednej z pierwszych jego wizyt. Ale w bileciku do Swanna dodała wówczas: „gdybyż pan był zostawił swoje serce, nie pozwoliłabym go panu odebrać”. W liście do Forcheville’a nic podobnego; żadnej aluzji, któraby pozwoliła się domyślać czegoś między nimi. Prawdę mówiąc, Forcheville był tu bardziej oszukany z nich obu, skoro Odeta pisała poto, aby w niego wmówić, że
Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.
13