Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.

bardziej ludzką, podobniejszą do innych kobiet, skoro inne kobiety mogły w nim również wzbudzać te same uczucia. Ten stan duszy przyspieszył ostateczne przeobrażenie kochanki w ową Odetę kochaną spokojnem przywiązaniem, tę która ściągnęła go raz po zabawie u mistrza na szklankę oranżady z Forchevillem; Odetę, przy której Swann uczuł że mógłby być szczęśliwy.
Niegdyś, myśląc często ze zgrozą iż pewnego dnia mógłby przestać kochać Odetę, Swann przyrzekł sobie być czujnym, i z chwilą gdy spostrzeże że miłość zaczyna go opuszczać, uczepić się jej, zatrzymać ją. Ale teraz zwątlenie jego miłości schodziło się zgodnie ze zwątleniem chęci ocalenia jej. Bo nie można się zmienić — to znaczy stać się inną osobą — podlegając nadal uczuciom tej, którą się już nie jest. Czasami spotkane w gazecie nazwisko jednego z owych ludzi, których podejrzewał, że byli może kochankami Odety, wskrzeszało w nim zazdrość. Ale ta zazdrość była bardzo nikła; że zaś dowodziła mu, że nie minął dlań jeszcze całkowicie ów czas, kiedy tyle cierpiał — ale też kiedy poznał tak rozkoszne wzruszenia — i że zdoła jeszcze niekiedy w tej podróży spostrzec zdaleka i przelotnie piękności drogi, zazdrość ta dawała mu raczej przyjemną podnietę. Tak, znudzonemu paryżaninowi, który opuszcza Wenecję aby wrócić do

169