Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/235

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mógłby mieć żal do ciebie, że go już nie zapraszasz.
— Nie musi się wszystkich zapraszać; czy on mnie zaprasza? Nie znam jego żony.
— Ale przychodził przecie do nas w Combray.
— Więc dobrze, przychodził w Combray, a w Paryżu ma co innego do roboty i ja także. Ale upewniam cię, że ani trochę nie wyglądamy na ludzi pokłóconych. Staliśmy chwilę razem, bo Swann nie mógł się doczekać swojej paczki. Pytał o ciebie, mówił, że się bawisz z jego córką, dodała matka, olśniewając mnie tym cudem, że ja istnieję w myśli Swanna. Więc gdy ja drżę przed nim z miłości na Polach Elizejskich, on, widząc mnie bawiącego się z jego córką, zna moje nazwisko i wie kto jest moja matka, i może skupić dokoła mojej osoby jakieś informacje o dziadkach, o ich rodzinie, o miejscu gdzieśmy mieszkali, i jeszcze może jakieś właściwości naszego dawniejszego życia, może nawet mnie nieznane. Ale matka nie zdawała się znajdować szczególnego uroku w tym dziale Trois Quartiers, gdzie reprezentowała dla Swanna, w momencie gdy ją ujrzał, określoną osobę i wspólne wspomnienia, które wzbudziły w nim odruch ukłonu i podejścia do niej.
Toż samo ani matka ani ojciec najwyraźniej nie znajdowali nieporównanej przyjemności w rozmowie

231