malować na nowo lub gdyby akcje nie dały dywidendy, dużoby na tem zyskał!) — i oto myśl ujrzenia Odety, jak napięta gumelastyka, lub powietrze w machinie pneumatycznej, z nieokreślonych dali w których Swann ją trzymał, wracała jednym skokiem w pole doraźnych i natychmiastowych możliwości.
Myśl ta wracała nie znajdując już sprzeciwu, zresztą tak nieodparta, że Swann mniej cierpiał wprzódy, dzień po dniu, czując jak się zbliżają dwa tygodnie spodziewanej rozłąki z Odetą, niż teraz, czekając dziesięć minut aż stangret zaprzęgnie powóz, który miał go do niej zawieźć. Minuty te spędzał w transach niecierpliwości i radości, w których po tysiąc razy z nagłą tkliwością obracał w głowie myśl ujrzenia Odety; myśl która, w chwili gdy przypuszczał że jest tak daleko, znalazła się nagłym zwrotem i tak blisko niego w najbliższej świadomości! Bo ta myśl nie znajdowała już zapory w pragnieniu przezwyciężenia jej: pragnienie to przestało istnieć u Swanna, od czasu jak dowiódł sam sobie — tak sądził przynajmniej — że mu to przyszło tak łatwo. Nie widniał już żadnej przeszkody aby odroczyć tę próbę rozłąki, co do której był teraz pewien że ją potrafi uskutecznić, skoro zechce. Bo też owa myśl ujrzenia Odety wracała strojna dlań nowością, urokiem, obdarzona siłą, którą przyzwyczajenie
Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/57
Ta strona została uwierzytelniona.
53