lus nic nie może zajść; że kiedy Charlus idzie z nią dokądś, to jedynie przez przyjaźń dla niego i że opowiedziałby mu bez trudności co Odeta robiła. Czasem Odeta oświadczała Swannowi tak kategorycznie że niesposób jej widzieć go tego wieczora, robiła wrażenie że tak jej zależy na wyjściu z domu, że dla Swanna stawało się rzeczą niezmiernej wagi aby Charlus był wolny i mógł jej towarzyszyć. Nazajutrz, nie śmiejąc zadawać przyjacielowi zbyt wielu pytań, wyciągał go na słówka, udając, że nie dobrze rozumie jego odpowiedzi; i w miarę wyjaśnień, doznawał ulgi, dowiadując się, że Odeta spędziła wieczór na uciechach nad wyraz niewinnych.
— Więc jakże to, drogi Mémé, nie rozumiem dobrze... przecież nie prosto od niej poszliście do musée Grévin? Musieliście najpierw pójść gdzieindziej. Nie? Och, jakie to zabawne! Nie masz pojęcia, jak ty mnie, bawisz, drogi Mémé. Ale co za dziki pomysł, żeby się wybrać potem do Chat Noir; tylko ona może mieć takie koncepty!... Nie? To twój pomysł? To ciekawe. Ostatecznie, niezła idea, Odeta musiała tam spotkać dużo znajomych. Nie? nie mówiła z nikim? To nadzwyczajne. Więc siedzieliście sobie tak we dwoje? Wyobrażam was sobie! Kochany jesteś, mój drogi Mémé, przepadam za tobą.
Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.
68