Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

języka, spostrzegłoby się, że żaden nawet najpospolitszy zwrot nie powtarzał się w jej ustach równie gęsto jak „u moich kuzynów de Guermantes”, „u ciotki Guermantes”, „zdrowie Elzeara de Guermantes”, „loża mojej kuzynki de Guermantes”. Kiedy ktoś przy niej mówił o jakiejś znamienitej figurze, odpowiadała, że nie zna jej osobiście, ale że ją spotykała tysiąc razy u ciotki Guermantes: a mówiła to tak lodowato i głosem tak bezdźwięcznym, iż jasne było, że jeżeli nie zna tej osoby, to przez szacunek dla wszystkich owych niewzruszonych i upartych zasad, których ramiona jej dotykały wstecz, niby szczeblów drabinki stosowanej przez nauczycieli gimnastyki dla wyrobienia klatki piersiowej.
Otóż, księżna des Laumes, której nie spodziewanoby się ujrzeć u pani de Saint-Euverte, przyszła właśnie. Aby pokazać, że w salonie, do którego przychodziła jedynie z łaski, nie pragnie dać odczuć swojej pozycji, weszła ściągając ramiona nawet tam gdzie nie było tłoku i gdzie nie potrzebowała nikogo przepuszczać, przystając umyślnie z tyłu, jakgdyby tam czuła się na swojem miejscu, niby jakiś król w ogonku przed teatrem o ile władze nie były uprzedzone że on tam jest. Ograniczając skromnie spojrzenia — aby się nie zdawało że oznajmia swoją obecność i domaga się względów — do oglą-

92