Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

pani Swann a pragnąłbym ją poznać, pilnie wystrzegał się wspomnieć jej o mnie, tak Cottard (będący jej lekarzem), wnosząc ze słów Blocha że ona mnie dobrze zna i ceni, pomyślał iż powiedzieć jej przy sposobności że jestem przemiły chłopiec z którym on jest bardzo blisko, nie zda się na nic mnie, a będzie pochlebne dla niego; dwie racje, które go skłoniły do wspomnienia o mnie przed Odetą, gdy się nadarzyła sposobność.
Wówczas poznałem to mieszkanie, z którego przenikał aż na schody zapach perfum pani Swann, ale które bardziej jeszcze nasycał wonią osobliwy i bolesny urok wydzielający się z życia Gilberty. Nieubłagany odźwierny, zmieniony w życzliwą Eumenidę, kiedym go pytał czy mogę wejść, życzliwem uchyleniem kaszkietu przywykł oznajmiać, że ziszcza moją prośbę. Okna, które, widziane z ulicy, między mnie a nie przeznaczone dla mnie skarby wstawiały swoje błyszczące, dalekie i obojętne spojrzenie, wyobrażające dla mnie spojrzenie samych państwa Swann, teraz, kiedy w pogodny dzień spędziłem całe popołudnie z Gilbertą w jej pokoju, otwierałem je sam, aby wpuścić trochę powietrza i zarazem aby się wychylić obok Gilberty — o ile to był dzień przyjęć jej matki — oglądając schodzących się gości, którzy często, podnosząc głowę przy wysiadaniu z powozu, pozdrawiali mnie ręką, biorąc mnie za jakiegoś kuzynka pani domu. W chwilach tych warkocze Gilberty dotykały moich policzków.

116