Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

świeżo obdarzeni Legją chcieliby natychmiast zamknąć kran z odznaczeniami, tak pani Bontemps byłaby pragnęła, aby po niej nikogo z jej świata nie przedstawiono dostojnej księżnej krwi. Przeklinała w duchu perwersję Swanna, który, aby ziścić kaprys estety, rozwiewał jednym zamachem wszystek piasek, jaki ona rzuciła w oczy Cottardom, mówiąc im o księżnej Vendôme. Jak ona będzie nawet mogła powiedzieć mężowi, że profesor i jego żona dostąpią z kolei udziału w przyjemności, którą zachwalała mu jako jedyną! Gdybyż jeszcze Cottardowie mogli wiedzieć, że zaproszono ich nie na serjo, ale dla zabawy! Prawda, że państwa Bontemps zaproszono w tej samej intencji; ale Swann, przejąwszy od arystokracji ów wiekuisty donjuanizm, który, między dwiema kobietami „z gminu” pozwala każdej wierzyć, że ją jedną kocha się prawdziwie, mówił pani Bontemps o księżnej Vendôme jako o bardzo naturalnem dla niej towarzystwie. „Tak, mamy zamiar zaprosić Jej Dostojność razem z Cottardami, rzekła w parę tygodni później pani Swann; mąż uważa, że ta konjunkcja może wydać coś zabawnego”, — o ile bowiem zachowała z „małego klanu” pewne przyzwyczajenia drogie pani Verdurin, jak naprzykład krzyczeć bardzo głośno aby być słyszaną przez wszystkich wiernych, w zamian za to używała pewnych wyrażeń — jak „konjunkcja” — ulubionych sferom Guermantów, których wpływowi ulegała w ten sposób na odległość i nie wiedząc o

146