Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

Później sama ta ciekawość znikła, ale śledztwo Swanna nie ustało. Nadal starał się przeniknąć to co go już nie obchodziło, bo jego dawne ja, doszedłszy do zupełnego uwiądu, działało jeszcze machinalnie, w duchu wygasłych zainteresowań. Tak iż Swann nie potrafił już sobie nawet odtworzyć tego wzruszenia, niegdyś tak mocnego że nie mógł sobie wyobrazić wówczas, aby się zdołał kiedyś zeń wyzwolić; jedynie śmierć tej którą kochał (śmierć, która — jak to w dalszym ciągu tego dzieła wykaże okrutna kontr-próba — nie zmniejsza w niczem cierpień zazdrości) zdawała mu się zdolna wyrównać dlań całkowicie zablokowaną drogę życia.
Ale wyjaśnić kiedyś fakty z życia Odety, które przyniosły mu tę mękę, nie było jedynem pragnieniem Swanna. Przyrzekał sobie również zemścić się za to co wycierpiał, wówczas gdy nie kochając już Odety, nie będzie się jej bał. Otóż właśnie nastręczała się sposobność ziszczenia tego drugiego zamiaru, bo Swann kochał inną kobietę. Kobieta ta nie dawała mu powodów do zazdrości, ale budziła ją w nim, bo Swann nie był już zdolny odnowić swojego sposobu kochania; ten który zużył w stosunku do Odety, służył mu jeszcze dla innej. Iżby zazdrość Swanna odrodziła się, nie była konieczna zdrada ze strony tej kobiety; wystarczało, że z jakiegokolwiek powodu była daleko od niego, na jakimś balu naprzykład, i że się mogła tam bawić. To było dosyć, aby w nim zbudzić dawny nie-

150