Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.

szlafroczka, biegły palcami po klawiszach z tą samą melancholją, jaka była w jej oczach, nie będąc w sercu. W jeden z takich dni zdarzyło się jej zagrać mi ową część sonaty Vinteuila, gdzie znajduje się fraza, niegdyś tak droga Swannowi. Ale często, jeżeli chodzi o muzykę dość trudną, której słuchamy pierwszy raz, nie rozumiemy nic. Mimo to, kiedy później przegrano mi parę razy tę sonatę, spostrzegłem że ją znam doskonale. To też słusznie się mówi: „słyszeć pierwszy raz”. Gdybyśmy naprawdę, tak jak przypuszczaliśmy, nic nie pochwycili za pierwszym razem, drugi i trzeci raz byłby znowuż pierwszym, i nie byłoby racji, abyśmy rozumieli coś więcej za dziesiątym. Jeżeli czego nam brak za pierwszym razem, to prawdopodobnie nie zrozumienia, lecz pamięci. Bo, w stosunku do złożoności wrażeń, z jakiemi pamięć musi się zmierzyć gdy słuchamy, pamięć ucha jest znikoma, krótka jak pamięć człowieka, który śpiąc myśli tysiąc rzeczy poto aby ich natychmiast zapomnieć, lub człowieka wpół zdziecinniałego, który po minucie nie przypomina sobie tego co mu się powiedziało dopieroco. Pamięć nasza nie jest zdolna dostarczyć nam natychmiast wspomnienia tych różnorodnych wrażeń. Ale to wspomnienie tworzy się w niej pomału, i wobec dzieł, któreśmy słyszeli dwa lub trzy razy, jesteśmy niby uczeń, który przed zaśnięciem odczytał na kilka zawodów lekcję myśląc że jej nie umie a recytuje ją na pamięć nazajutrz rano. Aż do tego

158