Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

lustro. I niech pan zważy, że fraza Vinteuila pokazuje mi jedynie wszystko to, na co w owej epoce nie zwracałem uwagi. Z moich trosk, z mojej miłości ówczesnej nie przypomina mi już nic, dokonała wymiany.
— Karolu, zdaje mi się, że to nie jest bardzo uprzejme dla mnie to co mówisz.
— Nie uprzejme! Kobiety są wspaniałe! Chciałem tylko powiedzieć młodemu człowiekowi, że to, co muzyka ukazuje — przynajmniej mnie — to nie jest wcale Wola sama w sobie, ani Synteza nieskończoności, ale naprzykład tużurek papy Verdurin w palmarium Zoologicznego ogrodu. Tysiąc razy, fraza ta brała mnie na obiad do Armenonville, przyczem nie potrzebowałem opuszczać tego salonu. Mój Boże, to zawsze mniej nudne, niż tam iść z panią de Cambremer.
Pani Swann zaczęła się śmiać:
— To jest dama, która uchodziła za bardzo zakochaną w Karolu, — wyjaśniła tym samym tonem, jakim nieco wprzódy, mówiąc o Ver Meer van Delft, kiedy się dziwiłem że go zna, odpowiedziała:
— Trzeba panu wiedzieć, że mój pan bardzo się zajmował tym malarzem w epoce gdy się do mnie zalecał. Prawda, Lolu?
— Nie paplaj tak o pani de Cambremer, rzekł Swann w gruncie bardzo mile pogłaskany.
— Ależ ja tylko powtarzam to co mi mówiono. Zresztą, zdaje się, że ona jest bardzo inteligentna, ja

165