nę szczególnie plastyczną, jakiś obraz bez treściowego znaczenia. „Och, tak! powiadał, to bardzo tęgie! jest tam mała dziewczynka w pomarańczowym szalu, kapitalne!” Co się tyczy stylu, Bergotte nie był całkowicie pisarzem swojej epoki (przyczem był bardzo wyłącznie pisarzem swego kraju, nienawidził Tołstoja, Georges Eliot, Ibsena i Dostojewskiego), bo słowem, które nastręczało mu się zawsze, kiedy chciał pochwalić jakiś styl, było: „łagodny, miękki”. „Owszem, wolę mimo wszystko Chateaubrianda z Atali niż z Renégo, wydaje mi się miększy”. Mówił to tak, jak talerz, którego chory zapewnia, że mleko szkodzi mu na żołądek, a on odpowiada: „To przecież bardzo łagodne”. I faktem jest, że w stylu Bergotte’a jest jakaś harmonia, podobna tej, za która starożytni chwalili niektórych swoich mówców; które-to pochwały dość trudne są do odczucia dla nas, przywykłych do naszego nowoczesnego języka, nie szukającego tego rodzaju efektów.
Mówił też z nieśmiałym uśmiechem o własnych książkach, gdy się ktoś zachwycał jakimś ustępem: „Tak, sądzę, że to jest dosyć prawdziwe, dosyć ścisłe, to może być użyteczne”; ale czynił to poprostu przez skromność, jak kobieta, której mówią że jej suknia albo córka jest urocza, odpowiada o sukni: „Wygodna jest”, a o córce: „Ma dobry charakter”. Ale Bergotte miał zbyt silny zmysł konstrukcji, aby nie wiedzieć, iż jedynym dowodem że budował
Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/203
Ta strona została uwierzytelniona.
199