ich domniemanego działania na sędziów, ale pod kątem obrazów, jakich sędzia z pewnością by nie zauważył.
Owego pierwszego dnia, kiedym ujrzał Bergotte’a u państwa Swann, opowiedziałem mu, żem widział świeżo Bermę w Fedrze; orzekł, iż w scenie gdy artystka trwa z dłonią podniesioną do wysokości ramienia — była to właśnie jedna ze scen, tak oklaskiwanych — umiała z bardzo szlachetnym kunsztem ożywić arcydzieła, jakich może zresztą nigdy nie widziała; Hesperydę czyniącą ten gest na metopie w Olimpji, a także piękne dziewice dawnego Erechtejonu.
— To może jest intuicja, ale wyobrażam sobie, że ona wysiaduje w muzeach. To byłoby interesujące do ustalenia („ustalić” było jednem z uprzywilejowanych wyrażeń Bergotte’a, a wielu młodych ludzi, którzy go nigdy nie widzieli, przejęło ten zwrot, naśladując Bergotte’a mocą pewnej sugestji na odległość).
— Myśli pan o Karjatydach? — spytał Swann.
— Nie, nie, rzekł Bergotte; poza sceną gdy Fedra wyznaje swoją namiętność Enonie i gdy robi gest Hegeso ze steli Ceramiki, ona wskrzesza sztukę o wiele dawniejszą. Mówiłem o Korai dawnego Erchtejonu; przyznaję, że niema może nic równie odległego od sztuki Racine’a... ale jest już tyle rzeczy w Fedrze... zatem, jedna mniej, jedna więcej... Och! a potem, owszem, bardzo ładna jest ta mała
Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/209
Ta strona została uwierzytelniona.
205