Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.

Fedra z VI wieku, ten pion ramienia, pukiel włosów „robiący marmur”, owszem, tak, to jest bardzo tęgie wymyślić to wszystko. Jest w tem o wiele więcej antyku, niż w wielu książkach, które w tym roku uchodzą za „antyczne”.
Ponieważ Bergotte zwrócił w jednej ze swoich książek słynną inwokację do owych starożytnych posągów, słowa jego w tej chwili były dla mnie bardzo jasne i dawały mi nową przyczynę interesowania się grą Bermy. Starałem się ją na nowo ujrzeć we wspomnieniu, taką jaką była w owej scenie, gdzie, pamiętałem, podniosła dłoń na wysokość ramienia. I powiadałem sobie: „Oto Hesperyda z Olimpji; oto siostra jednej z owych cudownych błagalnic Akropolu; oto co się zowie szlachetna sztuka!” Ale, aby te myśli mogły mi upiększyć gest Bermy, trzebaby je usłyszeć z ust Bergotte’a przed spektaklem. Wówczas, gdy ów gest aktorki istniał rzeczywiście przede mną, w chwili gdy dziejąca się rzecz ma jeszcze pełnię realności, byłbym może próbował wydobyć z niej ideę starożytnej rzeźby. Ale to com zachował z Bermy w owej scenie, to było wspomnienie nie dostępne już zmianie, wątłe jak obraz bez owych głębokich pokładów teraźniejszości, w których się można ryć i z których można wydobyć naprawdę coś nowego; — obraz, któremu nie można narzucić wstecz interpretacji, jako nie dostępnej już kontroli i sankcji rzeczowej.
Aby się wmieszać do rozmowy, pani Swann spy-

206