Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/211

Ta strona została uwierzytelniona.

tała mnie, czy Gilberta pamiętała mi dać to, co Bergotte napisał o Fedrze. „Mam córkę tak roztrzepaną”, dodała. Bergotte uśmiechnął się skromnie i tłumaczył się, że to jest drobiazg bez znaczenia. „Ale to takie urocze dziełko, ten mały tract”, rzekła pani Swann, aby się okazać dobrą panią domu, aby dowieść że czytała broszurkę, a także dlatego, że lubiła nietylko komplementować Bergotte’a, ale czynić wybór między rzeczami które pisał, kierować nim. I w istocie natchnęła go, inaczej zresztą niż sądziła. Ale ostatecznie, między elegancją salonu pani Swann a całą partją dzieła Bergotte’a istnieją takie związki, że w oczach dzisiejszych starców mogą one wzajem służyć sobie za komentarz.
Ośmieliłem się zwierzyć mu ze swoich wrażeń. Często nie wydały się Bergotte’owi trafnie, ale pozwalał mi mówić. Oświadczyłem, że mi się podobało zielone światło, użyte w chwili gdy Fedra podnosi rękę. „A, zrobiłby pan niemałą przyjemność dekoratorowi, który jest wielkim artystą; opowiem mu to, bo i on jest bardzo dumny z tego światła. Ale ja muszę wyznać, że nie bardzo je lubię; to pławi wszystko w jakimś seledynowym sosie, Fedra robi się w tem wszystkiem niby gałązka koralu w akwarjum. Powie pan, że to wydobywa kosmiczną stronę dramatu. Tak, to prawda. Bądź co bądź, toby było właściwsze dla sztuki, któraby się działa w królestwie Neptuna. Ja wiem, że tam jest mowa o zemście Neptuna. Mój Boże, ja nie żądam, aby wciąż

207