Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/228

Ta strona została uwierzytelniona.

tom. To nie było jeszcze pełne morze, ale to była już laguna.
— Wszystko to zostanie między nami, — rzekł Bergotte, żegnając mnie pod domem. W kilka lat potem, byłbym mu odpowiedział: „Nigdy nic nie powtarzam”. Dzięki temu uświęconemu frazesowi światowców, obmawiający zyskuje za każdym razem złudne bezpieczeństwo. Byłbym to już owego dnia powiedział panu Bergotte, bo człowiek nie wymyśla sam wszystkiego co mówi, zwłaszcza w momentach towarzyskości. Ale nie znałem jeszcze tego frazesu. Ciotka znowuż byłaby powiedziała w podobnej okoliczności: „Skoro pan nie chce aby to powtarzać, czemu pan to mówi?” To jest odpowiedź ludzi nietowarzyskich, weredyków. Nie należałem do takich; skłoniłem się w milczeniu.
Literaci będący w porównaniu ze mną nielada figurami, zabiegali lata całe, nim zdołali zawiązać z Bergottem stosunki czysto zawodowe i nie wychodzące poza jego gabinet, gdy ja znalazłem się już na liście przyjaciół wielkiego pisarza, poprostu i spokojnie, jak ktoś, kto zamiast stać w ogonku ze wszystkiemi aby dostać złe miejsce, uzyskuje najlepsze, przeszedłszy korytarzem zamkniętym dla innych. Jeżeli Swann mi go otworzył w ten sposób, to z pewnością dla tego, że jak król uważa za naturalne zapraszać przyjaciół swoich dzieci do loży królewskiej, na jacht królewski, tak samo rodzice Gilberty przyjmowali przyjaciół córki pośród cennych

224