Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/233

Ta strona została uwierzytelniona.

wydawał mi się ważniejszy niż „Monseigneur” na dworze Ludwika XIV. Ale mama nie chciała słyszeć o tem.
— Ależ nie, skoro ja nie znam pani Swann.
— Przecie ona ciebie też nie zna.
— Nie o to chodzi, ale nie jesteśmy zmuszeni robić we wszystkiem tak samo. Ja mogę zrobić Gilbercie inne uprzejmości, których pani Swann nie będzie miała dla ciebie.
Ale nie przekonało mnie to, i wolałem nie zapraszać Gilberty.
Pożegnawszy rodziców, poszedłem się przebrać. Wypróżniając kieszenie, znalazłem nagle kopertę, którą wręczył mi kamerdyner Swannów, wprowadzając mnie do salonu. Byłem teraz sam. Otwarłem, wewnątrz była karta, wskazująca mi damę, której miałem podać ramię aby ją poprowadzić do stołu.
W owej epoce Bloch przewrócił moje pojęcia o świecie, otworzył dla mnie nowe możliwości szczęścia (które miały zresztą zmienić się później w możliwości cierpienia), upewniając, że wbrew temu w com wierzył w czasach swoich spacerów w stronę Méséglise, kobiety są niezmiernie skłonne do aktów miłosnych. Uzupełnił tę przysługę, oddając mi drugą, która miałem ocenić aż znacznie później: zaprowadził mnie pierwszy raz do domu schadzek. Mówił mi wprawdzie dawniej, że jest dużo ładnych kobiet które można posiadać. Ale dawałem im jedynie

229