(i lubiła to powtarzać) iż, jeżeli pani Verdurin stworzyła sobie salon, to dlatego, że się zawsze miało pewność zastania jej w domu o tej samej godzinie. Odeta wyobrażała sobie sama, że ma salon w tym samym stylu, ale swobodniejszy, senza rigore, jak lubiła powiadać. Uważała siebie samą za rodzaj panny de Lespinasse i sądziła iż stworzyła konkurencyjny salon, zabierając pani du Deffant z jej gromadki ludzi najprzyjemniejszych, w szczególności Swanna, który podzielił secesję Odety i jej odosobnienie. Można zrozumieć, że tę wersję Odeta mogła wmówić w nowych znajomych, nieświadomych przeszłości; trudniej, że uwierzyła w nią sama. Ale niektóre ulubione role tyle razy graliśmy w świecie i tak oklepaliśmy je w samych sobie, że łatwiej powołujemy się na ich fikcyjne świadectwo, niż na świadectwo zupełnie prawie zapomnianej rzeczywistości.
W dni, kiedy pani Swann wcale nie wychodziła, można ją było zastać w szlafroczku crêpe de Chine, białym niby pierwszy śnieg; czasem w owych długich zwojach jedwabnego muślinu, wyglądających niby usłanie z różowych i białych płatków; strój, który dziś uznanoby — bardzo niesłusznie — za niezbyt odpowiedni na zimę. Bo te lekkie materje i te dyskretne kolory dawały kobiecie — w ówczesnych przegrzanych i obwarowanych portjerami salonach, o których najwytworniejsze określenie światowych powieściopisarzy owej epoki mówiło, że były „wy-
Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/263
Ta strona została uwierzytelniona.
259