Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

te póki jej niema na scenie, a najmniejsze drzwi zamknięte potem; że garnek z gorąca wodą ma stać ukryty w jej pobliżu, dla oczyszczenia powietrza z kurzu. I w istocie, za chwilę powóz Bermy, zaprzężony w dwa długogrzywe konie, zatrzyma się przed teatrem, ona wysiądzie zakutana w futra i, odpowiadając znudzonym gestem na ukłony, pośle którąś z pokojówek aby się upewniła czy zarezerwowano lożę dla przyjaciół, aby sprawdziła temperaturę sali, klasę publiczności, zachowanie się odźwiernych. Teatr i publiczność to był dla Bermy jedynie drugi bardziej zewnętrzny kostjum, w który wchodziła; atmosfera zaś sali była lepszym lub gorszym przewodnikiem jej talentu.
Byłem szczęśliwy również na samej widowni. Od czasu jak wiedziałem — nawspak temu, co sobie długo wyobrażały moje dziecięce urojenia — że jest tylko jedna scena dla wszystkich, myślałem, że przez głowy innych widzów musi być równie trudno widzieć co kiedy się jest w tłumie; otóż, przekonałem się, iż przeciwnie, dzięki urządzeniu, które jest symbolem wszelkiej percepcji, każdy czuje się niby w centrum widowni. To mi wytłumaczyło, iż raz, kiedy posłano Franciszkę na jakiś melodramat na galerję, upewniała za powrotem, że miała miejsce najlepsze w całym teatrze, i nietylko nie uważała że siedzi za daleko, ale przeciwnie czuła się zaniepokojona tajemniczą i żywą bliskością kurtyny.
Przyjemność moja wzrosła jeszcze, kiedy za spu-

28